Uczniowie naszej szkoły chętnie angażują się w różnorodne przedsięwzięcia, biorą udział w konkursach, niosą pomoc potrzebującym, działając w szkolnym wolontariacie. Chętnie prezentują swoje uzdolnienia podczas uroczystości w szkole i poza nią. Jedną z taki osób jest uczeń klasy 8b Jakub Stefański, który próbuje swoich sił w poezji. Poniżej można przeczytać kilka utworów lirycznych autorstwa naszego ucznia. Kto wie, może w przyszłości wyda swój tomik poezji. I tego właśnie mu życzymy!
Wiersz o nadziei i sensie życia
Szczęście, ach, szczęście, jakżeś ulotne!
Jak liść na wietrze, co odlatuje,
zostawiając jedynie wspomnienie
i tęsknotę w sercu,
co dręczy i gnębi.
Gdzie się skrywasz?
W blasku czy w mroku,
w ciszy czy w gwarze,
w radości czy smutku,
czy w sercu ukochanej osoby?
Czy może gdzieś w otchłani dalekiej moich ciemnych myśli?
Szukam Cię wszędzie z nadzieją i lękiem.
Lecz Ty uciekasz przede mną,
zostawiając jedynie pustkę i żal,
i pytanie, które mnie męczy:
Gdzie jesteś?
A jednak w sercu czuję,
że istniejesz jak iskra nadziei,
która rozpala me myśli,
jak promień słońca w pochmurne dni,
jak łza radości dająca szczęście.
Więc nie poddam się, szukam Cię dalej.
W każdym oddechu,
w każdym uśmiechu,
w każdym pięknym dniu,
w każdym małym szczęściu,
wierząc, że kiedyś Cię odnajdę.
Nieznana miłość
W Twoich oczach widzę cały świat.
W ich głębi tańczy blask nieznanych gwiazd.
Twój uśmiech rozświetla mrok moich dni.
A serce moje bije tylko dla Ciebie.
Każdy gest, każde słowo jak melodia w snach.
W Twojej obecności zapominam o strachu.
Z Tobą chcę przemierzać każdy nowy świat.
Pamięci prababci Stanisławy Zofii Krak
W ciszy wspomnień w sercu tkwi obraz, z dawnych lat …
Gładka cera, oczy pełne światła.
Uśmiech ciepły, jak letnie słońce,
włosy srebrne, jak księżycowy blask.
Prababciu Zosiu, jakże Cię miło wspominam.
Wspomnienia płyną jak rzeka bez końca.
Opowieści z dzieciństwa o życiu prostym,
o pracy ciężkiej,
o radościach małych.
W kuchni pachniało
ciastem,
chlebem
i miodem.
Na stole zawsze pełno,
dla wszystkich starczało.
Dbałaś o dom, o rodzinę,
w każdym słowie dobro,
w każdym geście miłość.
Pamiętam Twoje ręce, ciepłe i silne.
Gładziły moje włosy w chwilach smutku.
Pamiętam Twoje oczy pełne mądrości.
Patrzyły na świat z cierpliwością i łagodnością.
Nauczyłaś mnie cierpliwości, pracowitości.
Pokazywałaś, jak kochać, jak dzielić się dobrem.
Uczyłaś mnie szacunku
do ludzi,
do życia,
do tradycji,
do przeszłości,
do korzeni.
Teraz odeszłaś w nieznane krainy.
Wspomnienie o Tobie zostało w sercu na zawsze.
Będę pamiętać
o Twojej dobroci,
o Twojej miłości,
o Twojej mądrości.
Prababciu Zosiu, spoczywaj w pokoju!
Pustka w tłumie
Ludzie mijają mnie jak fale – raz ciepłe, raz lodowate.
Każda twarz wydaje się taka sama,
choć każda pewnie kryje coś innego.
Zastanawiam się, kim są, dokąd idą.
Czy wiedzą więcej ode mnie?
A może oni też udają, że mają plan?
Tłum przyspiesza, jakby się bał, że coś przegapi.
Ja zwalniam, bo im bardziej pędzę, tym bardziej gubię siebie.
Chciałbym być niewidzialny, ale coś we mnie krzyczy, by ktoś mnie zauważył. Jakby pustka w środku potrzebowała świadków.
Schody donikąd
Idę w górę,
choć nie wiem,
co tam znajdę.
Może tylko pustą przestrzeń,
może nic.
Ale nie mogę przestać.
Kroki odbijają się echem od ścian,
jakbym sam siebie gonił.
Czuję, jak ciężar życia
ciąży na moich ramionach,
ale mimo to idę dalej.
Schody są kręte,
jakby chciały mnie oszukać.
Czasem wydaje mi się,
że zawracam,
ale to tylko złudzenie.
Czy na końcu będzie coś, co mnie zaskoczy?
Czy może znów trafię w to samo miejsce, tylko bardziej zmęczony?
Odbicie
Lustro nie kłamie, ale czy mówi prawdę?
Widzę twarz, ale nie wiem, czy jest moja.
Oczy patrzą, jakby szukały czegoś, czego już dawno nie ma.
Na policzku pieprzyk, na czole zmarszczka – znam je na pamięć,
ale czy to naprawdę ja?
Czasem wydaje mi się,
że moje odbicie żyje własnym życiem,
że ja tylko gram rolę, którą ono mi narzuca.
Czasem chciałbym, żeby lustro pękło, żeby uwolnić się od tej wersji siebie. Ale boję się, że za szkłem nic nie znajdę.
Deszcz
Krople uderzają o szybę,
każda inna,
każda taka sama.
Lubię patrzeć, jak deszcz zmienia wszystko w coś niewyraźnego. Świat staje się miękki,
jakby mniej realny.
Chciałbym wyjść i pozwolić, by mnie przemoczył do szpiku kości, jakby mógł zmyć ze mnie wszystko, czego nie chcę.
Ale stoję tylko za oknem,
boję się zimna,
boję się wiatru.
Boję się, … że deszcz nic nie zmieni.
Blizny
Czasem patrzę na swoje dłonie i widzę blizny,
których nie pamiętam.
Skąd się wzięły?
Każda z nich to jakaś historia,
ale nie wszystkie chcę sobie przypominać.
Są takie, które bolą tylko wtedy, gdy je dotknę
i takie, które bolą zawsze.
Myślę, że to one mnie definiują,
te wszystkie ślady po bitwach,
które toczyłem sam ze sobą.
Ale czy to znaczy, że wygrałem?
Krzyk
Chciałbym krzyczeć,
ale coś mnie dławi.
Jakby wszystkie słowa,
które chcę powiedzieć,
ugrzęzły w gardle.
Krzyk jest we mnie,
ale nie mogę go wypuścić.
Zamiast tego siedzę w ciszy,
która staje się coraz głośniejsza.
Czy ktoś w ogóle usłyszałby mój głos, gdybym się odważył?
Droga
Idę przed siebie,
ale droga wydaje się nie mieć końca.
Za każdym zakrętem jest kolejny,
jakby ktoś specjalnie wydłużał moją podróż.
Nie wiem, dokąd zmierzam,
ale boję się zawrócić.
Może na końcu czeka coś, co ma sens?
A może tylko pustka?
Cień
Za mną zawsze jest cień,
cichy i nieodłączny.
Czasem wydaje mi się,
że to nie tylko gra światła,
ale coś więcej.
Może to część mnie?
Ta, której nie chcę widzieć?
Cień nie mówi,
ale zawsze tam jest,
przypomina mi o tym,
co zostawiam za sobą.